Gdy on ma cię pocałować…
Nagle… dzwoni budzik. Wytrąca cię z pięknego snu.
A ty patrzysz w sufit…
Ewentualnie w żerdzie, bo masz piętrowe łóżko…
Daj mi skończyć!
Okej. Kończ pani poetko
I myślisz sobie, za jakie grzechy dobry Boże muszę wstać
W tym momencie masz ochotę przestać istnieć.
Ale nie! Ty się nie poddajesz, bo w końcu ktoś musi dręczyć dzisiaj ludzi.
A tym kimś jesteś przecież ty- MUZYK-ARTYSTA
Najpierw, musisz się ubrać… i już tu zaczynają się schody.
Spódnica? Niee, do niej najlepsze są szpilki na których zabijesz się podczas gry…
Może ta bluzka z Francji? Och, niestety ma za duży dekolt i kiedy założysz pasek do instrumentu, będzie ci widać cały…
Stanik.
Taak. No to może lepiej postawić na bezpieczeństwo i wygodę…
Czyli golf
Płaskie buty
Spięte włosy (żeby nie wpadały podczas gry do oczu)
i spodnie, które ci się nie podwiną.
Teraz, gdy jesteś już ubrana, pozostało ci tylko umyć się, zjeść i wyjść.
Myślisz że to takie proste?
Podczas wychodzenia musisz pamiętać, aby instrument założyć NA torebkę, albo lepiej torbę wziąć do ręki.
I ruszasz na podbój autobusu.
Autobus podjeżdża, najpierw spokojnie i delikatnie…
Ryjesz się na ludzi przed tobą, jednocześnie miażdżąc ludzi z tylu swoim “drugim plecakiem”. Gdy już znajdujesz sobie miejsce bierzesz mocny zamach i zrzucasz ze swoich barków ten ciężar, zajmując dwa miejsca na raz,
Pod warunkiem, ze masz to miejsce!
Jeśli go nie masz, to przez całą drogę walczysz z grawitacją. Przy okazji tej zaciętej rywalizacji z Newtonem wpada na ciebie znajomy/a z klasy, który/a przegrała bezsensowną walkę z siłami autobusu.
I następuje zwrot akcji! Zadanie z CHEMII…
Żyć nie umierać. Jeszcze ci się alkohole trafiły. Szkoła po prostu cię kocha.
I w tym miejscu mamy do wyboru dwa rozwiązania. Jeżeli masz szczęście i siedzisz za “biurko” posłuży ci instrument, bo przecież to bydle jest tak wysokie, że spokojnie spełni twoje wymogi.
A jeżeli pech prześladuje cię od pierwszego krzyku, to bawisz się w gimnastyka. Ludzie ściśnięci wokół ciebie patrzą się na ciebie z niemałym zdziwieniem.
Zastanawiasz się przy okazji czy przypadkiem twoim powołaniem nie powinna być gimantyka artystyczna, bo takich figur pozazdrościłby ci nawet profesjonalista.
To już jest coś, ale serio takie codzienne ćwiczenia po pewnym czasie wyrobią niezłą formę.
I grawitacja zacznie się ciebie bać.
O tak i wtedy może nasze bagaże zaczęłyby mniej ważyć.
Trzeba to wypróbować. Wgl na czym to my skończyłyśmy?
Na spektakularnym odrabianiu lekcji.
Kontunuując…
Jesteś zwycięzcą, a chór gospel powinien ci odśpiewać “You are the champion”*.
Twoje umiejętności weszły na wyższy poziom.
Więc można postawić sobie kolejne wyzwanie.
Po wyjściu z autobusu możesz spokojnie pokonać drogę do szkoły,
No chyba że jesteś spóźniona i musisz biec!
W takim wypadku masz problem.
Twoi przyjaciele z łatwością wymijają ciebie- taszczącą dodatkowe 10 kilo “szczęścia”. I co z tego, że twoja drewniana miłość ma stopę
I kolano! Co ułatwia jakotako chodzenie.
Co z tego jak i tak nie pójdzie samo.
W końcu dajesz za wygraną, przecież i tak już jesteś spóźniona…
Koniec lekcji! Piątek, piąteczek, piątunio!
Ale nie dla Ciebie.
Przecież lekcje w szkole muzycznej zaczynają się już za dwie godziny!
Czyli za mało aby wrócić do domu
A za dużo aby iść prosto do szkoły…
W takim wypadku idziesz powolnym krokiem na “spacer” i starasz się ignorować ludzi którzy myślą: “co ona za rakietę nosi w tym plecaku?”
Albo zastanawiają się co to za ładunki wybuchowe z sobą masz.
Zawsze można powiedzieć, że grasz w golfa.
Nareszcie trafisz do szkoły muzycznej...
Gdzie ludzie rozumieją o czym ty do nich mówisz…
I nie kojarzą seksty tylko z jednym…
Z sektą?
Taaak, właśnie…
Coś ci nie wierzę.
Ale uwierz, bo taka jest prawda.
I tak nie wierzę.
Piątek wieczór, twoi znajomi właśnie wychodzą na jakieś imprezy, spotykają się, piją razem, śmieją, może tańczą, może tylko siedzą…
A ty? No jak to jakie masz plany na piątek wieczór, przecież do 20:05 masz lekcje w szkole muzycznej
A po szkole trzeba ćwiczyć, żeby nie zrobić sobie wstydu!
Więc umawiasz się na randkę z podwójnym stroikiem i metronomem…
Trójkącik?
Tak. Właściwie to czworokąt. Ale to nie ważne…
Ważne jest to że ta romantyczna atmosfera trwa…świeczki by się przydały
dopóki nie zagrasz pierwszego dźwięku.
I nagle czar pryska, bo przypominasz sobie
I sąsiadom
Że ty przecież nie umiesz grać!
Zatem otwierasz okno
I grasz sąsiadom do snu...tak w ramach praktyki.
Kochani, oto pierwsza część dnia z życia artysty (w tym przypadku muzyka).
Wplotłyśmy tu część naszego codziennego życia.
Dodatkowo dodałyśmy informacje na temat instrumentu na jakim gramy.
Dacie radę odgadnąć o jaki instrument chodzi?
Wasze odpowiedzi wpisujcie w komentarzach
Dla zwycięzcy zrobimy kolażyk
Tapetę na pulpit komputera
Czy co tam sobie wymyślicie
W dwóch słowach coś graficznego
dotyczącego wybranej dziedziny artystycznej (albo muzyka, poety, malarza, kucharza...
Itp.)
Na odpowiedzi czekamy do następnego tygodnia
Do następnego posta
To może za dwa posty, bo ma być jeden taki pobieżny?
Okej nie mam nic przeciwko. Czyli na odpowiedzi czekamy do za dwa posty xD
Brzmi genialnie
Dziękujemy ^^
*przerobiony tytuł piosenki “We are the champions”
Komentarz=motywajca